Cóż to za paradoks – każdy z nas posiada w domu budzik. To przeważnie on stoi na straży naszej punktualności, a jednak gdy odzywa się o ustalonej przez nas porze, niejednemu z nas zdarzało się „źle” potraktować to jakże przydatne urządzenie. Pomimo, że budzik nie należy do naszych ulubionych przedmiotów codziennego użytku (nawet Andrzej Piaseczny wykonując swój utwór śpiewał „budzikom śmierć”), to mimo wszystko jest to nadal jeden z najbardziej przydatnych i pomocnych przedmiotów w domu.
W dzisiejszej dobie techniki posiadamy mnóstwo możliwości umilenia sobie porannej pobudki. Jako sygnał, możemy ustawić sobie ulubioną piosenkę zamiast świdrującego, monotonnego pikania lub dźwięk radia ulubionej stacji, który nie przyprawi nas o zawał serca. Dla śpiochów, którzy potrzebują więcej czasu na odnalezienie się we wczesnej porze, przydatna staje się funkcja drzemki. Dla osób preferujących bardziej oryginalne rozwiązania przydatny będzie projektor godziny. Dzięki niemu odczytamy na ścianie, a nawet suficie. Kiedy czeka nasz bardzo ważny dzień i podświadomie obawiamy się, że nasze urządzenia budzące mogą nas zawieść, możemy zamówić budzenie telefoniczne. Możliwości obecnie jest wiele. A czy wiecie jak dawniej nasi starożytni przodkowie radzili sobie ze wstawaniem o pożądanej przez nich porze? Nie było łatwo, jednak ich organizmy funkcjonowały nieco inaczej.
Jak to jednak możliwe, że budzili się o stałych, wybranych przez siebie porach? Dawne życie toczyło się w innym, stałym rytmie. Inaczej też wyglądały fazy snu, nie przesypiali całych nocy tylko dzielili je na tzw bloki. Spanie 3, 4 godzinne z przerwą ok 2 godzinną (bynajmniej nie polegającą na leżeniu i patrzeniu w sufit, a wręcz przeciwnie wykorzystując ją bardzo aktywnie np odwiedzając sąsiadów) i ponownym zapadnięciu w sen na kolejne 2, 3 godziny sprawiało, że byli wypoczęci. Dzisiaj jest to nie do przyjęcia i postrzegane jest jako coś nienormalnego i niezdrowego. Czy więc potrzebny był im budzik? Nie. Po pierwsze nie byli w stanie idealnie określić godziny (co do minuty). Po drugie, wykonywane przez nich prace nie były ewidencjonowane czasowo, tak jak dziś. Z biegiem czasu i postępu cywilizacji dokładniejsze określenie czasu i poleganie nie tylko na fizjologii sprawiło, iż zaczęto konstruować pierwsze, prymitywne budziki. Czy były one dokładne? Zdecydowanie nie. Na pewno nie mogły odmierzyć precyzyjnie czasu co do sekundy, z racji ograniczeń technologicznych, a przede wszystkim nie znano takiego parametru jak „sekunda”.
Jak wyglądały zatem pierwsze budziki? Do ich konstrukcji potrzebna była świeca, kilka gwoździ i metalowy, miedziany talerzyk. W świecę wbijano w identycznych odległościach gwóźdź, który z brzdękiem spadał po wypaleniu określonego interwału wosku. W Chinach stosowano również zegary, a w zasadzie budziki ogniowe działające trochę w inny sposób. Na nitce zawieszano metalową kulkę, pod wpływem działania płomienia ze świecy, nitka była przepalana, a metalowa kulka hałasując wpadała do naczynia i tym samym budziła zainteresowanego.
Z biegiem lat budziki ulegały przeróżnym modyfikacjom, ale warto wspomnieć o zawodzie, o którym większość z nas nigdy nie słyszała, a nosił on nazwę Pobudkowego lub też Pukacza. Były to osoby (kobiety i mężczyźni) zatrudnieni do budzenia ludzi. O ustalonych porach przychodzili pod domy klientów i budzili ich, aż do skutku. Pukali, stukali, a nawet strzelali z cienkich rurek w okna swoich zleceniodawców. Pobudkowi mieli ręce pełne pracy. W ówczesnych czasach, a był to schyłek XIX, równocześnie z pojawieniem się elektryczności, ruszyły pierwsze fabryki. Punktualność wtedy stała się bardzo ważna, a nie każdego obywatela stać było na posiadanie budzika. I tak potrzeba stała się matką wynalazku. Oczywiście zawód ten nie przetrwał, ponieważ z biegiem czasu każdy stawał się właścicielem budzącego zegara.
I tak jest aż do dnia dzisiejszego z dużym jednak wyjątkiem. Dzisiejsze urządzenia są bezpieczne. Nie musimy obawiać się spalenia mieszkania, ani uszkodzenia przedmiotów domowego użytku. Możliwości delikatnego wyzwolenia się z objęć Morfeusza jest mnóstwo. Doceniajmy wynalazki naszych protoplastów i cieszmy się z ich nowoczesnych odpowiedników.